Gdy pies jest mądrzejszy od właściciela......
Wracam z przedszkola (spoko, tylko pierworodnego odprowadziłam, ja już dawno w wieku pozaszkolnym, choć uczę się całe życie). Słuchawki w uszach, jakaś Coma czy inna rockowa nuta, słoneczko grzeje, patrzę przed siebie, uśmiechnięta i zadowolna, bo jeszcze 5 minut i pieczeń do piekarnika wstawię. Wszystko pięknie, fajnie, aż tu nagle włochacz jakiś sapiący PAC! mi na nogi i skacze bestia szalona. Staję jak wryta. Właściciela nie ma, pies bez smyczy, czyli nie wyrwał się komuś. Agresywny raczej nie jest, bo pewnie już bym to poczuła. Stoję, rozglądam się za właścicielem, a pies robi sobie ze mnie drabinkę wspinaczkową. Nagle widzę, dostrzegam z daleka kolesia, lezie w moim kierunku, sapie, stęka, ale coś mu się nie bardzo po psa spieszy. W końcu pytam donośnie, gdzie piesek ma smycz, bo ja to pal licho, psy zresztą lubię, ale jakby skoczył tak energicznie na dziecko, to bata nie ma, maluch na ulicy potłuczony leży. A właściciel do mnie, że "skąd mógł wiedzieć, że akurat chodnikiem będę szła?"... Bez bicia przyznaję, nie byłam zbyt miła, ani uprzejma. Słów, które skierowaliśmy do siebie nie powtórzę, bo nawet uwzględniając, że cenzura niczego nie wycina, a wolność słowa w jakimś tam zakresie kwitnie, to po prostu dumna z tej mojej przegadywanki nie jestem. Bo i po co sobie nawzajem dowalać... Tylko psa mi szkoda... Biedny... Właściciel go wołał, a on ciągle przy mojej nodze, a na koniec pognał przez ulicę, byle dalej od jegomościa za moimi plecami. Z przekąsem tylko skomentowałam "Nawet Twój pies od Ciebie ucieka", pogłaskałam psiaka i poszłam robić obiad.
Tak sobie myślę, że przepisy przepisami. Na smyczy, posprzątać, zaszczepić. Tak jak opiekujesz się dzieckiem, tak samo zwierzęciem. To są Twoje OBOWIĄZKI. Nawet jeśli uważasz, że przecież Twój pies agresywny nie jest i po co ma cierpieć uwiązany na jakichś linkach, z kagańcami, albo po co szczepić, skoro do lasu nie chodzisz, to i wścieklizny nie będzie, to pójdź o krok dalej. Dziś byłam przerażona gdy ten sierściuch pobiegł za mną przez ulicę. Dlaczego? Bo mieszkam przy ruchliwej ulicy (dojazdówka do krajówki), zanim przeszłam na przejściu dla pieszych, obejrzałam się 3 razy czy coś nadjeżdża. A co zrobił pies? Przebiegł za jakiś czas na skos za mną. Na tej samej ulicy straciłam kota. Chciał do mnie podbiec, wpadł prosto pod koła Navary. Nie miał szans.
Następnym razem zapnij tę smycz. Nie po to, żeby pokazać jaki jesteś z prawem za pan brat, tylko chroń swojego psiaka. To są sekundy. Jeśli go kochasz, po prostu pilnuj go.